12:38

I odbyło się Seebloggers po raz czwarty!


Początek i rejestracja

Gdy tylko dostałam maila potwierdzającego moje uczestnictwo na Seebloggers, dosłownie skakałam z radości. Niecierpliwie czekałam na harmonogram wydarzenia, by zaplanować sobie wszystkie aktywności jakie mi się marzą. Dobra organizacja to połowa sukcesu. Wydrukowałam więc grafik, pokolorowałam swoje warsztaty „must have” i sprawdziłam godziny, czy nic się nie pokrywa. Nadszedł dzień zapisów, nastawiłam budzik na 19.50 i co chwilę odświeżałam witrynę internetową. Z prędkością światła zaznaczyłam swoje panele i kilkanaście sekund po 20.00 wysłałam zgłoszenie. Każda kolejna minuta trwała jak wieczność, aż w końcu dostałam maila potwierdzającego udział w konkretnych warsztatach. Hurra! Zapisałam się na wszystko, 4 warsztaty w strefie cooking i 2 warsztaty w strefie beauty. Lepiej być nie mogło. 



Już w piątek zawitaliśmy do Gdyni i spędziliśmy cały dzień na plaży – co prawda pod parasolem na tarasie restauracji (padał deszcz) , ale dzień na plaży został zaliczony. W sobotę wierciłam się w łóżku dosłownie od 5.00 rano i czekałam niczym małe dziecko na prezent urodzinowy. No kiedy zadzwoni ten budzik. Ubrana, pomalowana, spakowana i z laptopem na plecach byłam gotowa do wyjścia. Tuż po 8.30 zjawiłam się w punkcie rejestracji, kolejka prawie niezauważalna.

W punkcie rejestracyjnym przedstawiłam się i otrzymałam dwie torby powitalne oraz identyfikator. Wspaniały pomysł i ukłon dla organizatorów, że pod imieniem i nazwiskiem widniała nazwa bloga. Dołączona mapka i oznaczenie stoisk sprawdziło się genialnie, kilka spojrzeń na rozpiskę i wiedziałam gdzie iść. Zaraz przed 10.00 w auli odbyło się powitanie blogerów i Seebloggers oficjalnie się zaczęło. 


Strefa Cooking

Wszystkie warsztaty upłynęły mi szybko, zdecydowanie za szybko. Tę energię, wiedzę i motywację jaką chcieli nam przekazać twórcy poszczególnych stref, aż czuło się w powietrzu. W strefie cooking od razu stworzyliśmy świetną atmosferę, pełną uśmiechu, żartów, a wszystko w świetnej pracy zespołowej. Bawiłam się cudownie, choć gotowanie na czas nie jest moim ulubionym zajęciem. 
Bitwa blogerów również odbyła się w przyjemnej atmosferze, nie czułam żadnej rywalizacji między zespołami a wręcz pomagałyśmy sobie próbując nawzajem sosy czy przygotowane sałatki. 


Po dwóch warsztatach, po zwiedzeniu większości stoisk, po prostu padłam. Na szczęście ukojenie dały mi wielkie, szare fotele przy stoisku Acer Polska i tam spędziłam kolejną godzinę. Włączyłam swoje maleństwo, zgrałam zdjęcia i wrzuciłam na Instagram i Facebook. Tak, wiem, zalałam Was zdjęciami – a w rankingu aktywności długo zajmowałam pierwszą pozycję.


Alpha Switch 12 i ja

A teraz trochę o sprzęcie jaki mi towarzyszył. Acer Polska wypożyczył mi swoje nowe dzieło, hybrydę czyli urządzenie 2 w 1 – komputer z funkcją tabletu. I to był strzał w dziesiątkę, to jest sprzęt, który nie tylko nadążył za mną, ale ramię w ramię towarzyszył mi przez cały weekend.

Acer zamknął hybrydę w eleganckiej i nowoczesnej obudowie z anodyzowanego aluminium, efekt szczotkowanego aluminium jest widoczny na zdjęciach. To dobry pomysł, bo dzięki delikatnej fakturze nie widać żadnych rys na urządzeniu. Cały sprzęt waży 1250g, zaś sam ekran tabletu zaledwie 900g. Wgrany system to Windows 10.


Lekki, cienki, z maksymalnie dużą klawiaturą odpowiadającą ekranowi i z niesamowitą baterią. Wytrzymał bez ładowania dwa dni konferencji i ominęło mnie szukanie kontaktu i podłączanie zasilania. Dzięki wyciąganej podpórce w kształcie litery U mogłam dosłownie wszędzie rozłożyć się z laptopem, jak widać nawet na kamieniu. Zaletą podpórki jest naniesiona warstwa antypoślizgowa, w żadnej z sytuacji nie bałam się, że laptop spadnie czy ekran będzie się przesuwał. Jak postawiłam tak nieruchomo stało.
 

Szybkość tego sprzętu jest genialna, kilka sekund i mamy w pełni działający laptop gotowy do użycia. Rozdzielczość ekranu spowodowała nawet zazdrość u mojego męża, który o takiej „brzytwie” może tylko pomarzyć. Nie bez powodu zachwycam się tym, przy rozdzielczości 2160 x 1440 pikseli przeglądanie zdjęć, ich obróbka i przygotowywanie do umieszczenia ich na blogu jest czystą przyjemnością. Za pomocą dotykowego ekranu, możemy sprawdzić dowolny fragment każdego zdjęcia, powiększyć go i zminimalizować – tak samo jak działa to w tabletach czy smartfonach. To funkcja, której bardzo brakowało mi standardowym laptopie. Obsługa placami jest dla mnie wygodniejsza niż obsługa myszą. 

Dotykowy ekran jest przysłowiową wisienką na torcie. Na Seebloggers nie zabierałam myszy, bo wiedziałam, że mogę mieć problem z miejscem do rozłożenia się. Acer Alpha Switch 12 dzięki połączeniu laptopa z tabletem, dostosowuje się niemal do każdej sytuacji. Nasz palec na dotykowym ekranie zastępuje mysz i radzi sobie z tym świetnie. 


W sumie, to Acer zapewnił nam dwie wisienki na torcie. Gdy pierwszy raz włączyłam laptop, to nie mogłam uwierzyć, że to już. Nadal było idealnie cicho, a hybryda już była gotowa do pracy. W tym sprzęcie nie znajdziemy wentylatora, za chłodzenie odpowiada Acer LiquidLoop, czyli nowoczesna technologia chłodzenia cieczą. 

Jak wspomniałam na początku, to jest sprzęt, który nie tylko nadążył za mną, ale ramię w ramię towarzyszył mi przez cały weekend. Z pewnością to urządzenie na miarę każdego – nie tylko blogera – ceniącego sobie wygodę, wszechstronność i komfort w każdej sytuacji.



Strefa Beauty

Po chwili odpoczynku znów pomknęłam na warsztaty, tym razem organizowane w strefie beauty. Nie bez powodu nazwałam swój blog „gotowanie i blogowanie”, chciałam mieć możliwość pisania w innych tematach niż samo gotowanie. Warsztaty w strefie piękna różniły się od strefy cooking, tu odbywało się wszystko powoli, na spokojnie, przy przygaszonym świetle i dla odmiany na siedząco. Z obu warsztatów wyniosłam sporo wiedzy, jakiej przyznaję bez bicia, totalnie nie miałam. Już następnego dnia wprowadziłam do życia nowe nawyki i z lekkością wyrzuciłam swoją ulubioną szczotkę do włosów. Bo to zła szczotka była. 


Zakończenie i widzimy się za rok

Seebloggers to atmosfera jakiej nie widziałam jeszcze nigdzie! Mnóstwo fascynujących ludzi, niesamowita energia i poczucie, że wszyscy należymy do tej samej grupy – blogerów. To cudownie spotkać osoby, których nie znałam na żywo a dzięki widocznym identyfikatorom dosłownie wpadliśmy sobie w ramiona. Stąd gorące pozdrowienia dla Renatki, Marty i Anki. I tak jak na Seebloggers przyjechałam sama, tak wychodząc z konferencji miałam zajęte wszystkie miejsca w samochodzie. Za rok z pewnością się widzimy i już nie mogę się doczekać.


A gdy wszystko się skończyło to wróciłam na plażę, usiadłam na pomoście i zaczęłam przeglądać zdjęcia… i już marzyć o Seebloggers2017. 





4 komentarze:

  1. To było moje pierwsze Seebloggers i podobnie jak Ty Gosia nie mogę się doczekać kolejnego. Wspaniale, że mogłyśmy się poznać realnie chociaż czas nas gonił. Podczas rejestracji na warsztaty udało mi zapisać tylko na jedno wydarzenie jednak dzięki Tobie kochana wzięłam udział aż w trzech.wielkie dzięki. Nie wspomnę już że czerwieniłam się również dzięki Tobie kilkakrotnie. Było wspaniale i bardzo Ci za to dziękuję. Wielki buziak!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez byłam pierwszy raz na SeeBloggers :) niestety nie spotkałyśmy się, ale kto wie, może za rok?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała była ta miniona edycja :). Chyba wszyscy uczestnicy naładowali akumulatory do dalszych działań :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. To było również moje pierwsze See Bloggers oraz wydarzenie tego typu. Również dostałam Acera do testów i się zakochała ;).

    OdpowiedzUsuń

1. Dziękuję za pozostawienie komentarza.

2. Jeśli masz jakieś pytania to zawsze możesz napisać do mnie maila: mwroblewska@pro.wp.pl

Instagram #gotowanieiblogowanie @gotowanieiblogowanie