10:00

Moje blogowanie: Cztery tygodnie z Hooy'ami


Minął mniej więcej miesiąc od momentu, gdy paczka z butami Hooy dotarła do naszego domu. Dobrze zabezpieczona, porządnie zapakowana i wypchana papierem paczka z butami w rozmiarze 42. Męskimi. 



Otwieranie paczki było jak rozpakowywanie prezentu, nie wiedzieliśmy jaki kolor wpadnie w nasze łapki. Z wielką nadzieją napisałam na zobowiązaniu "błagam, tylko nie różowe" :) I cudnie, przywędrowały brązowo-białe Hooy'e.



"Czas na jesienną kolekcję Hooy! Tym razem nasza propozycja jest skierowana głównie do panów ;)

Oto Serpentus - męskie, sportowe buty, w kolorze ciemnobrązowym. Klasyczny krój i staranne wykonanie sprawiają, że buty pasują idealnie na każdą okazję.

Materiał: 100% wysokogatunkowa skóra naturalna

Cena: 249 zł"


Początkowo buty były trochę ciasne, mój niereformowalny mąż ubrał krótkie skarpetki i lekko obtarł nogę. Następne wyjście było już bezproblemowe, buty się rozciągnęły i dopasowały do nogi. 

Zamówiliśmy rozmiar 42, buty leżą idealnie i numeracja męska jest jak najbardziej poprawna. Hooy'e nie są luźne, nie są za małe - leżą świetnie. 

Buty dostosowały się do nogi już po jednym spacerze, nie obcierały już nigdy więcej. Hooy'e są też niesamowicie lekkie. Nie takie tam pitu pitu, są bardzo lekkie i wygodne. Nawet długie zakupy nie męczyły nóg mojego męża. Generalnie zakłada te buty wszędzie - nawet do pracy. 


Logo jest małe i nie rzuca się w oczy, więc ubranie Hooy'ów do biura nie stanowi problemu. Kolorystycznie też są świetne, nawet uznałabym je za lekko eleganckie. Połączenie z brązu z bielą jest fajne, ale trzeba też dbać o czystość butów. 

Błoto i inne brudy zmywają się z białej podeszwy szybko, nie trzeba szorować, biel nie żółknie. Po miesiącu buty wyglądają jak prawie nowe. 


W przeciwieństwie do nazwy firmy, buty nie są hooy'owe :) Wręcz przeciwnie są świetne i z pewnością pokuszę się o jeszcze jedną parę dla mojego męża, gdy te staną się mniej wyjściowe. 

Jedyny minus jaki znalazłam, to krótka żywotność tej wystającej skórzanej końcówki. Mąż ubierał buty, chciał naciągnąć je na nogę (tak, wiem, jego wina, buty zakłada się rozwiązane, a nie ciągnie na siłę "bo wejdą przecież") i tak mocno szarpnął, że z wewnętrznej strony końcówka się wyrwała. Jest już przyklejona, śladu nie ma, a mąż już rozwiązuje buty przed założeniem.


W aktualnej temperaturze -8*C Hooy'e również się sprawdziły, noga nie zmarzła. Natomiast wyciągnęłam już typowo zimowe buty, bo nie chcę wypuszczać Hooy'ów na śnieg.  

Zapraszam do odwiedzenia:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1. Dziękuję za pozostawienie komentarza.

2. Jeśli masz jakieś pytania to zawsze możesz napisać do mnie maila: mwroblewska@pro.wp.pl

Instagram #gotowanieiblogowanie @gotowanieiblogowanie