08:45

Nigdy nie wiesz, kim są Twoi sąsiedzi i co dzieje się, za zamkniętymi drzwiami.


Proszę, przeczytaj. Piaseczno pod Warszawą. 28czerwca - 30 czerwca 2015 roku.

Kilka dni temu, dokładnie w niedzielę 28 czerwca spotkaliśmy naszą sąsiadkę na spacerze z psem. Ciężko nazwać to spacerem, pies się nawet nie ruszał. Podeszliśmy bliżej, suczka była strasznie wychudzona, zaniedbana i z całą pewnością odwodniona. 

Mój mąż zapytał, dlaczego piesek jest taki chudy, na co kobieta – „Pies jest chory psychicznie i sam zadecydował, że nie będzie jadł”. No i już nie mieliśmy, o czym rozmawiać.

 


Straż Miejska podejście I - W poniedziałek rano zadzwoniłam do straży miejskiej. Opowiedziałam im, co się dzieje, gdzie mniej więcej mieszka ta kobieta. Niestety nie miałam numeru drzwi. „Postarają się coś zrobić”.  I myślałam, że tak będzie. Nie wiecie nawet, jak bardzo się myliłam.
Zadzwoniłam pod ponad 20 numerów do różnych fundacji czy pomocy, albo nikt nie odbierał (najczęściej) albo wszyscy kierowali mnie na policję.

We wtorek namierzałam jedną anielską duszyczkę, która wiedziałam, że mi pomoże. Udało mi się spotkać tę osobę dopiero o 17.00. Pokazałam zdjęcie z komórki i pytam, wiesz gdzie ta kobieta mieszka? „Tak, ona ma taką biedną suczkę, ten pies zaraz umrze, ona ją głodzi. Mieszkanie XXX nazwisko XYZ tylko nie mów, że to ja .” 15 minut później byliśmy już na policji. 

Policja podejście I – „ Proszę czekać, minimum 2h, a najlepiej proszę przyjść jutro rano”, „My nic nie możemy, umorzą za 14 dni, najlepiej proszę iść do straży miejskiej, oni mają specjalną komórkę do tych spraw i pomogą, na pewno będzie szybciej”.
No dobra… poszliśmy do Straży Miejskiej.

Straż Miejska podejście II – „No ale co ja mogę… ja nawet nie wiem gdzie to dalej zgłosić, my się tym nie zajmujemy” No szlag człowieka trafia, mój mąż zaczyna się kłócić, Pan strażnik zaczyna coś sobie przypominać „My tam chyba byliśmy 2 -3 tygodnie temu, Pani oglądała TV, pies leżał w pościeli. No leżał sobie, jest chudy, ale my nie mamy kompetencji by stwierdzić czy jest głodzony” Wyszliśmy, to jak walenie głową w mur. Nic by nie dały dalsze kłótnie. 

Wracamy na policję, po drodze widzę otwarty gabinet weterynaryjny. Wchodzę, mówię szybko, co się dzieje. Pan daje mi numer do „obeznanej koleżanki”. Dzwonię, dostaję numer do POGOTOWIA DLA ZWIERZĄT POD POZNANIEM. Umawiam się z Panem na telefon za godzinę.

Policja podejście II – czekamy w kolejce, Pan ewidentnie zdziwiony, że aż tak nam zależy. Każdy policjant, który słyszy, z czym przyszliśmy wywala oczami. Łaskawie po godzinie czekania nas przyjęli, Pan podchodzi do laptopa i dyktuje mi numery. „Tak się załatwia sprawy, chyba że Pani chce uciszyć tylko swoje sumienie i złożyć doniesienie”. Podaje mi kilka numerów, wyciągam komórkę i pokazuję mu swoją listę wychodzących połączeń. Po kilkunastu minutach rozmowy, wreszcie będzie protokół. „A skąd Pani może wiedzieć, że pies jest odwodniony, jest Pani weterynarzem? Nie, nie jestem. To nie może Pani tego wiedzieć”. Wkurzona podpisałam protokół, poszedł mój mąż również złożyć zeznania, jako świadek. 

Czekając na niego zadzwoniłam do Pogotowia, szybko się dogadaliśmy. 15 minut później oddzwania, ze już znalazł kogoś w Warszawie, kto podjedzie do Piaseczna i zrobi interwencje. Godzinę później, Fundacja Animal Rescue Poland w asyście policji zjawiła się u tej kobiety. Była ona tak zajęta oglądaniem telewizji, że nie zrobiło to na niej większego wrażenia. Udało się odebrać suczkę, i tak jak sądziliśmy, bez wykształcenia z weterynarii, była odwodniona i zagłodzona. Przeszła parę kroków i się położyła.

Nie chcę komentować ludzkich złych zachować oraz dlaczego, życie tego pieska było horrorem. Było, bo już jest w dobrych rękach.  Fundacja jest mała, ale tylko oni w ciągu godziny od zawiadomienia uratowali pieska. URATOWALI I DALI MU SZANSĘ NA NOWE ŻYCIE. Fundacja utrzymuje się z darowizn, ale głównie płacą z własnej kieszeni. Nie mają nawet strony www – ale akurat to wkrótce się zmieni.


Proszę, pomóżmy im. My już ich wsparliśmy, będziemy robić to, co miesiąc. Nie oczekuję od Was tego samego, ale proszę. Jednorazowo, chociaż 10zł. Naprawdę proszę. Nawet te 10zł od kilku osób to już coś, nie wstydźcie się przelewać małej kwoty. Każdy grosz się liczy.


Prosimy o wsparcie RAIFFEISEN Bank 
nr konta 92 1750 0012 0000 0000 2781 0578 


2 komentarze:

  1. Po co komu zwierzęta skoro nie potrafią o nie zadbać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też kompletnie tego nie rozumiem, już lepiej było oddać tego psa do schroniska.

      Usuń

1. Dziękuję za pozostawienie komentarza.

2. Jeśli masz jakieś pytania to zawsze możesz napisać do mnie maila: mwroblewska@pro.wp.pl

Instagram #gotowanieiblogowanie @gotowanieiblogowanie